Dolina Pięciu Stawów Polskich, cz.1
Tydzień temu nie pojawił sie żaden wpis na blogu bynajmniej nie dlatego, ze postanowiłam zaprzestać mojej twórczości. Nie zostawiłabym moich wiernych czytelników na zawsze! <3 Po prostu rozchorowałam sie tak bardzo, ze nie miałam siły nawet na to, żeby włączyć komputer. Nie wiem, czy to kwestia życia w smogu, ale od jakiegoś czasu moje przeziębienie nie trwa już tylko 3 dni. Nie trwają nawet tydzień! Właśnie mijają dwa tygodnie, a ja dalej nie czuję się całkiem zdrowa.
Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby na wyleczenie ciężkiego przeziębienia, czekam na info! Były już antybiotyki, leki bez recepty, syropy domowej roboty i kompot z gruszek (podobno świetnie działa na gardło).
Tymczasem postanowiliśmy przetestować wyjście w góry – może świeże powietrze przywróci mnie do zdrowia. Kierunek –> Dolina Pięciu Stawów Polskich.
Zacznę od końca. Wpis właśnie powstaje w samochodzie, w telefonie, warunki powiedziałabym – polowe. Nie przewidzieliśmy, ze droga do Krakowa zajmie nam… 4 godziny.
Nic tam. Naprawdę warto było wybrać sie na tę wyprawę. Najgorszy odcinek dla nas, to paradoksalnie, ten najłatwiejszy. Chodzi o drogę od parkingu do Wodogrzmotów Mickiewicza.
Nie jesteśmy typami osób, które lubią wędrówki po asfalcie, wśród pielgrzymek i krzyków. Na szczęście tuż za Wodospadem, mniej więcej na wysokości toi toi, skręca sie na drogę prowadzącą do Doliny Pięciu Stawów. A tam nic, co mogłoby wzbudzać negatywne emocje.
CDN.
Piękne krajobrazy! Aż zamarzyło mi się troszkę wolnego…
Pozdrawiam, N. z babateam 💞
babateam muszę przyznać, że nic tak mnie nie uspokaja, jak takie widoki 🙂 Nawet stanie w korku nie wyprowadziło mnie z równowagi. Poleca gorąco! I serdecznie pozdrawiam 🙂
pzdr kolezanke