Kiedy nie warto jadać w food truckach – subiektywna opinia
Odkąd jakieś trzy, cztery tygodnie temu postanowiłam przejść na dietę, naprawdę nieźle się trzymałam. Oczywiście wychodzę z założenia, że nie można popadać w skrajności, więc wprowadzałam dni większej ilości kalorii. Z założenia miały to być tylko weekendy, ale jak człowiek widzi się z przyjaciółką, z którą dopiero co odbudował relacje, średnio raz w miesiącu, to grzech w taki dzień nie napić się piwa i zjeść burgera!
I właśnie – albo mnie pokarało, albo coś z tymi burgerami było nie tak. Obstawiam bardziej tę drugą opcję, ponieważ Ona na żadnej diecie nie jest. Ale od początku. Wybrałyśmy się tam, gdzie zawsze, czyli w jedną z najpopularniejszych krakowskich miejscówek. Kto wie, ten wie. Nie mam zamiaru robić im antyreklamy, ani tym bardziej reklamy.
Naszym priorytetem w tych 30 stopniach na zewnątrz, co chyba zrozumiałe, było zamówienie zimnego piwa. Ale przy okazji byłyśmy głodne, więc wzięłyśmy sobie burgery z frytkami. Połączenie idealne ❤
Pani, przyjmująca zamówienie, poinformowała mnie, że te burgery to będą do odebrania o tam, na zewnątrz – w tych food truckach. No okej, lubię jedzenie z żarciowozów. Ale wiecie co? Przekonałam się na własnej skórze, że czasami nie warto pokusić się o taką przyjemność. Przynajmniej nie w taką pogodę. O ile bułki i warzywa były w porządku, tak po pierwszym kęsie mięsa obie spojrzałyśmy na siebie z lekką dezorientacją. To nie był nasz pierwszy burger w życiu, w tym miejscu też nie, ale nigdy nie smakował… tak. Mięso było najzwyczajniej w świecie skwaśniałe… Nie chcielibyście dostać czegoś takiego. Uwierzcie.
Nie zjadłyśmy tego, ale za to zapytałyśmy pani kelnerki o to, co to jest za mięso, bo koło wołowiny to to nawet nie leżało. Przypominało bardziej jakąś garmażerię. Przemiła studentka odpowiedziała jedynie, że ona nie wie, bo ona tylko butelki zbiera, ale oczywiście dopyta. Feedback był taki, że oczywiście, to wołowina! I że panowie kucharze z food trucków przepraszają.
Finał tej historii jest taki, że następnym razem na pewno nie pójdziemy TAM, a chęć na zjedzenia czegoś z food trucków w upalny dzień przemyślimy kilkanaście razy. Nie ujmuję umiejętności chłopakom, jestem przekonana, że w taką pogodę nie ma szans na to, żeby wszystko było tak super świeże, jak z klasycznej knajpy.